Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

tra. Zrobił kilka kroków w kierunku domu, lecz zaraz zatrzymał się i zawrócił ku Kruczej. W alei Jerozolimskiej był jeszcze dość duży ruch, a Nowy Świat ujrzał gęsto zatłoczony.
Wstąpił do baru, wypił kilka wódek i zjadł wielką porcję golonki z grochem. Za bufetem stała tęga dziewczyna w białym kitlu.
— Niczegowata baba — pomyślał i nagle przyszło mu na myśl, że przecie dość jest wyjść na ulicę i kiwnąć palcem na taką, która mu się podoba.
Zapłacił, wbrew zwyczajowi nie sprawdzając rachunku i wyszedł.
Wybór istotnie był nie mały. Po kilku minutach upatrzył sobie jedną. Nie chciał jej zabierać do domu, wolał wydać na hotel. Zaprowadziła go do jakiejś brudnej nory na Chmielnej.
Było już po trzeciej gdy zaczął się ubierać, wyjął dwadzieścia złotych, położył na stoliku i mruknąwszy „dowidzenia“, wyszedł na ciemny korytarz. Gdzieś na samym końcu paliła się żarówka.
Gruba baba, właścicielka hotelu, wprowadzała właśnie nową parę, w drugim końcu korytarza otworzyły się drzwi — ktoś wychodził:
Nikodem z przyzwyczajenia sięgnął po papierośnicę i skonstatował jej brak. Szybko zawrócił i nie zamykając drzwi, wpadł do pokoju:
Dziewczyna siedziała na łóżku w kucki i wyszczerbionym grzebieniem czesała zmierzwione włosy.
— Dawaj porcygar, cholero!
— Jaki porcygar?
— Jaki? Już ja ci pokażę jaki! Dawaj zaraz, bo i tak znajdę, a tobie mordę rozbiję!
— Czego wrzeszczysz? Chcesz zbiegowisko zrobić?! Drzwi nie możesz zamknąć?!
Obejrzał się. Istotnie w ciemnym korytarzu ktoś stał. Gdy odwrócił się tak, że na jego twarz padło światło, usłyszał cichy okrzyk, a później szybkie kroki.
Zamknął drzwi, przekręcił klucz i schował do kieszeni. Podszedł do łóżka. Dziewczyna wciąż flegma-