Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

który nazywał okresem upadku, a jedyny plon tego zmarnowanego kawałka życia, wyniki studjów nad gospodarczym stanem kraju zdyskontował w wielkim programie działania.
Mocnemi rzutami nakreślony plan był może nawet bardziej owocem intuicji, niż mozlonej kalkulacji, streszczał się zaś w zdaniu:
— Uprzemysłowić rolnictwo.
Założeniem, z którego wyszła koncepcja Dowmunta był fakt, że Polska, jako kraj wybitnie rolniczy, właśnie przez rozwój rolnictwa, może jedynie dojść do rozkwitu. Obserwację Dowmunta ściągnął fakt niezwykle niskiego poziomu kultury rolnej na Kresach Wschodnich, a nawet w większej części Kongresówki i Małopolski. Setki tysięcy hektarów leżały bezczynnie jako nieużytki, na glebie najlepszego gatunku prowadziło się gospodarkę „aby żyć“, nawozy sztuczne dosypywało się odniechcenia i bezplanowo.
W porównaniu choćby z Niemcami i z Czechosłowacją, wyglądało to na conajmniej pół wieku różnicy.
Ziemiaństwo w tych dzielnicach przygniecione wojną, brakiem kredytów i brakiem dopingu, zaszachowane reformą rolną i wciąż niepewną sytuacją polityczną, — nie objawiało żadnej energji, klepiąc zwykłą biedę, lub w najlepszym wypadku kontentując się względnym dobrobytem.
Olbrzymi kapitał, inwestowany w ziemi, był poprostu zjadany. Katastrofalny stan rolnictwa musiał doprowadzić do ciężkiego kryzysu ogólnego, ten zaś z biegiem lat stale potężniał, dzięki znachorskim eksperymentom ekonomicznym.
W takich warunkach dobijane nadmiernem opodatkowaniem i atmosferą niepewności, ziemiaństwo stało się elementem najbardziej chwiejnym, najbardziej niezdolnym i niechętnym do jakichkolwiek wkładów i wysiłków.
To też dr. Grzesiak, wysłuchawszy planu Dowmunta, kiedy ten proponował mu objęcie kierownictwa nowej firmy, rzekł: