Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

Kulcz to burżuj całą gębą. Jakie jej brylanty kupił! Takie! — Podsunęła pod nos majorowi korek od szampana.
— Burżuj, burżuj — pobłażliwie uśmiechnął się redaktor — dziecko szczęścia, w czepku urodzony, szlifierz plantów krakowskich potentatem przemysłowym.
— Na dostawach dorobił się i na spekulacjach, walutowych. A pamiętam go przed wojną w Krakowie. Za pół korony gotów był człowieka w cztery litery pocałować.
Trylski łypnął okiem:
— Nieuczciwa konkurencja. Ty już wobec tego nie mogłeś brać całej korony.
Collen Moor parsknęła śmiechem, a major skrzywił się boleśnie. Orkiestra zagrała blues‘a i dziewczyna chwyciła Andrzeja za łokieć:
— Zatańczmy! Chodź pan, zatańczmy!
Nadąsała się, gdy poirytowanym głosem odmówił.
Wogóle miał już tego dość. Mimo nieszczerych protestów obu mężczyzn, zawołał kelnera i zapłacił rachunek. Gdy był już na schodach, dopędził go major:
— Panie złoty. Zapomnieliśmy na śmierć o tej pożyczce, którą…
Dowmunt zatrzymał się. Zmierzył majora zimnem spojrzeniem i rzekł dobitnie:
— Nie, panie, nie pożyczę panu ani grosza. To jest moje ostatnie słowo. Mogę panu jednak, tak, dać pięć tysięcy.
— Ależ, panie, za kogo pan mnie ma?!
— Bierze pan?
Major skinął głową. Potem starannie przeliczył pieniądze i wrócił na salę.



IV.

Gabinet miał tapetę bordo. Trudno ją było jednak dojrzeć pod obrazami, pokrywającemi ściany od góry do dołu. Kościuszko z kosą w ręku, Sobieski na koniu, Rej-