Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

kogo mam słuchać, a teraz pozwoli pani, że ją pożegnam.
Żagnam pana — skinęła mu lekko głową, i Pieczynga wyszedł z jej pokoiku hotelowego.
Tegoż wieczora zażądała od Ksawerego wymówienia Pieczyndze. Ksawery długo się wahał i wykręcał. Przytaczał słuszne zresztą argumenty, twierdził, że nie można tak odrazu rozstać się z oficjalistą, który przez tyle lat był prawą ręką ojca i jego samego, z człowiekiem tak zacnym i uczciwym.
Na wszystkie te argumenty Magda najprostszą i najskuteczniejszą znalazłaby odpowiedź. Wystarczyłoby dać Ksaweremu do zrozumienia, że Pieczynga ośmielił się ją obrazić. Jednak wolała nie stawiać sprawy na tej płaszczyźnie. Wiedziała zresztą, że i tak przeprowadzi to co postanowiła.
Zresztą pan Pieczynga przyjął wymówienie spokojnie. Jako rządca miał świetną opinję i o takież, a nawet o lepsze stanowisko nie było mu trudno. I tak pozatem zostawał w Wysokich Progach do jesieni. Natomiast część służby pałacowej oraz zredukowani oficjaliści musieli odejść zaraz. Na wypłatę zaległych oddawna poborów Magda wydobyła pieniądze w ten sposób, że podpisała umowę z impresarjem, organizującym objazd trupy teatralnej po prowincji. Objazd miał trwać przez trzy miesiące, a Magda uzyskała pokaźną zaliczkę, gdyż miała być główną atrakcją zespołu.
Pod wieloma względami krzyżowało to jej plany, lecz najbardziej chodziło przecie o zdobycie koniecznej gotówki.
Na koniec czerwca ustalili z Ksawerym termin ślubu.
Magdzie nie zależało na przyśpieszeniu ślubu. Jeżeli zgodziła się na tak bliski termin to jedynie pod naciskiem