Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dowidzenia, jedyna.
W Warszawie od czasu swego zamążpójscia Magda bywała rzadko. Codzienne zajęcia nie pozwalały na zbyt częste wyjazdy, ani na zbyt długi pobyt poza domem.
Teraz postanowiła spędzić w stolicy przynajmniej tydzień.
Przedewszystkiem odwiedziła znanego ginekologa, który orzekł, że wszystko zapowiada się normalnie, potem widziała się z dyrektorem Stęposzem. Na szczęście Bank Wschodni zdecydował się ostatecznie na kupno Karczówki. Rozmowy z adwokatami, wizyty u rejenta i różne formalności pochłonęły kilka dni. Potem dopiero Magda odpoczęła i zaczęła załatwiać zakupy. Postanowiła też odwiedzić dawnych znajomych ze Złotej Maski. Wszyscy oni byli teraz rozproszeni. Teatry rewjowe albo przestały istnieć, albo zeszły na psy. Większość kolegów znalazła przytułek w pomniejszych teatrach dramatycznych, niektórzy wyjechali do różnych miast. Siostry Stelli otworzyły własną szkołę baletową w tym lokalu, w którym niegdyś uczyła się Magda u pani Iwony.
Bończę też tam spotkała, gdyż wykładał u sióstr Stelli historję tańca.
Nawet nie przypuszczała, by spotkanie to mogła przyjąć tak obojętnie.
Gdy zwrócił się do niej po imieniu, powiedziała spokojnie:
— Mój Boże, to takie dawne czasy... Sądzę, że wygodniej nam będzie, nam obojgu, mówić do siebie na pan i pani.
Rozmowa z Bończą i jeszcze z kilkoma kolegami teatralnymi jeszcze głębiej przekonała Magdę, że nic jej z