Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/9

Ta strona została skorygowana.
—   383   —

Ale więcej tego nie uczynisz, prawda?
— O, nigdy, mamo, proszę mi wierzyć.
— Więc muszę cię także trochę pocieszyć. Dostałam list, ładny, piękny list. Zgadnij od kogo?
Chłopiec podskoczył z radości, zaklasnął w rączki i zawołał:
— Od papy!
— Tak, mój Robercie — zawołała. Gdy dostałam list, szukałam cię, by ci go pokazać. Ale jeszcze coś radośniejszego muszę ci zdaadzić, zgadnij, ca mi w nim pisze?
— Że przyjedzie? — zgadłem?
— Tak, mój Robercie, przyjedzie! zawołała z rozrzewnieniem.
— Brawo! tatko przyjedzie! Wiwat!
Krzycząc, skakał po dziedzińcu jak szalony i nie mógł się uspokoić, dopiero matka musiała mu przypomnieć, że muszą iść do zamku przeprosić panów.
Do zamku ich jednak nie wpuszczono i musieli wrócić, bo właśnie panowie znajdowali się w pokoju chorej i nakazali służbie, by im nikt nie przeszkadzał. Był to najpiękniejszy pokój w zamku, wielki i wygodnie urządzony. Miejsca było dużo, co właśnie przydało się teraz, bo w pokoju oprócz hrabianki i doktora był kapitan, prokurator, pani Żorska ze swą córką i Alimpo ze swą nieodstępną Elwirą.
Nawet i prokurator, mniej wrażliwy wskutek licznych widzianych już w sądach scen, czuł się