Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 29.djvu/13

Ta strona została skorygowana.
—   807   —

pod kopytami. Była to droga do miasteczka. Parę światełek zabłysło przed nimi, na górze pokazał się pierwszy domek. Wtem usłyszeli za sobą szorstki głos:
— Kto tam?
— Co to ma znaczyć? — zapytał Kortejo.
— Co ma znaczyć? Chcę odpowiedzi!
— Kim jesteście?
— Do pioruna! Nie widzicie? Toście głupiec! Jestem na straży, zrozumiano? I chcę wiedzieć kim jesteście i czego tu chcecie?
— Straż? Ależ nie żartujcie! Chciałbym wiedzieć, z jakiego powodu ustawiono tu straże?
— Zaraz zobaczycie, czy stoję tu dla żartów — odpowiedział groźny głos. — Więc, kto tam?
— Przyjaciel! Wpuście nas! — zaśmiał się Kortejo.
Wtedy strażnik wziął piszczałkę i głośno gwizdnął.
— Co robicie?
Daję sygnał.
— A to po co?
Mówiąc te słowa, Kortejo chciał usunąć tu bok Meksykanina, ale ten wymierzył swą broń prosto w jego serce i zawołał:
— Ani kroku dalej, gdyż walę kulę w łeb! Macie tu czekać, dopóki nie nadejdą ludzie. El Oro znajduje się w stanie oblężenia.
— Ach! Od kiedy?
— Od dwóch godzin. Sennor Juarez spowodował ten stan.