Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 38.djvu/3

Ta strona została skorygowana.
—   1051   —

— Gdzie go można znaleźć?
— Idź dalej. Zobaczą cię i zaprowadzą do niego.
Obcy posłuchał i wpadł w krzewy, gdzie zatrzymano go i zaprowadzono do Zorskiego, który właśnie odbywał naradę.
— Kim jesteś — zapytał.
— Jestem wysłannikiem Latającego Konia, który kazał ci powiedzieć, że naradzał się z wszystkimi naczelnikami Apachów i objaśnił im, że chce wam posłać posiłki, gdyż walczycie po stronie Juareza. Wtedy oni zgodnie oświadczyli, że nie mają zamiaru wszczynać wojny przeciwko prawdziwemu naczelnikowi Meksyku. Dlatego zakopali topór wojenny w ziemię, a mnie wysłali, abym cię o tym powiadomił.
— Więc wojownicy do nas nie przyjdą?
— Nie. Latający Koń kazał ci powiedzieć. byś ze swoimi wojownikami wrócił do nas „robić mięso“[1].
Niedźwiedzie serce pochylił głowę, nie mówiąc ani słowa. Zabrał głos Bawole Czoło i rzekł:
— Od kiedy to ma Apacha dwa języki? Naprzód Latający Koń mówi, by zabrać topór wojenny, potem by go zakopać. Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, zdobyliśmy dwieście skalpów, a teraz mamy znowu „robić mięso“?

— Nie masz potrzeby zastosować się do tych rozkazów, jesteś bowiem naczelnikiem Mizteków, — rzekł posłaniec.

  1. Czynić zapasy zimę.