Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/7

Ta strona została skorygowana.
—   1895   —

Zajęto miejsca, aby kontynuować rozmowę. Amy opowiedziała wszystko. Opowiadała właśnie o przeżyciach Grzmiącej Strzały w pieczarze skarbca królewskiego, gdy wtrąciła uwagę:
— Dowiedziałam się od Rosety, że nie otrzymał pan mojego listu, który przesłałem za pośrednictwem Jaureza. A w takim razie nie dostał pan także przesyłki hacjendera?
— Przesyłka? Do mnie? — zapytał zdumiony Robert. — Nic nie otrzymałem.
Amy była przerażona.
— Jest pan synem kapitana? — zapytała.
— Pewnie — brzmiała odpowiedź.
— Otóż pański stryj otrzymał od Bawolego Czoła część skarbów, o których dopiero co opowiadałam. Postanowiono połowę tego majątku przesłać do ojczyzny dla pana. W kilka lat później po zniknięciu Zorskiego, przybył hacjendero Arbellez do Meksyku i oddał skarb ówczesnemu najwyższemu sędziemu Benito Jaurezowi, który z kolei posłał go do Europy.
— Nic absolutnie nie dostałem — powtórzył Robert. — Przesyłka albo zginęła, albo dostała się pod fałszywy adres.
Jaurez przesyłkę ubezpieczył.
— A więc nie stracę jej wartości. Należy się tylko dowiedzieć, jaki to był bank.
— Hacjendero wymienił firmę, ale, niestety, zapomniałam.
— Jeśli więc odzyskam swoją własność, będę posiadał majątek. Ta myśl ma coś w sobie usidlają-