Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
—   1926   —

wiedź. — Mówię prawdę, a prawdy się nie odwołuje.
— Rozkazuję panu, abyś natychmiast odwołał wszystko i prosił mnie o wybaczenie! — wyrwało się a piersi podnieconego oficera.
— Ach! I pan, właśnie pan, miałby mi rozkazywać!
— O, bardziej niż pan mniema! — huknął Ravenow. — Rozkazuję panu nawet, abyś wystąpił z naszego pułku, gdyż nie jesteś nasz godzien! Jeśli nie usłuchasz, zmuszę pana. Czy wie pan, jak się kogoś wypędza z uniformu?
Helmer, zachowując wciąż pozycję pozornie beztroską, roześmiał się pobłażliwie i odpowiedział:
— Każde dziecko wie. Policzkuje się poprostu, a wówczas nie może dłużej służyć.
— No dobrze! Czy zechce pan odwołać, prosić o wybaczenie i przyrzec nam, że wystąpisz z pułku?
— Śmiechu warte.
— No, więc bierz policzek!
Mówiąc to, rzucił się na Roberta i zamierzył. Ale chociaż ruchy te wykonał błyskawicznie, Helmer działał jeszcze szybciej. Lewą ręką odparował cios, w mgnieniu oka chwycił Ravenowa za biodra, podniósł i cisnął na ziemię z taką siłą, że podporucznik jak upadł, tak leżał zemdlony.
Na szczęście znalazł się na miejscu lekarz wojskowy, który natychmiast zbadał nieprzytomnego podporucznika.
— Żadnej sobie kostki nie złamał i, zdaje się, nie odniósł również wewnętrznych uszkodzeń, — o-