Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 76.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
—   2114   —

— Nie bójcie się, sennor, on wam nic złego nie zrobi. To najpotulniejszy nos na świecie.
Wagner roześmiał się.
— Więc mogę tu spokojnie usiąść?
— W imię Boże! Od mego nosa nie dostaniecie febry.
Towarzysz „nosala“ wyglądał tak dostojnie, że Wagner skłonił się mechanicznie i zameldował krótko:
— Kapitan marynarki, Wagner.
— Porucznik Helmer — brzmiała odpowiedź.
Nosal przedstawił się również
— Kapitan dragonów, Sępi Dziób.
Wagner nie mógł sobie zdać w pierwszej chwili sprawy, czy to nie żarty; nie miał czasu na zastanawianie się — przyglądał się tylko porucznikowi. Zwróciło to uwagę Helmera, który rzekł z uprzejmym uśmiechem:
— Mam wrażenie, żeśmy się kiedyś widzieli.
— Wątpię, sennor. Jest pan jednak niesłychanie podobny do pewnego mego towarzysza, który nosi w dodatku pańskie nazwisko.
Na twarzy Roberta pojawił się wyraz wielkiego napięcia.
— Skądże pochodzi ten towarzysz?
— Z Zalesia, niedaleko Poznania.
Rozmowa toczyła się dotychczas w języku hiszpańskim; wielka radość jednak, podobnie jak wielki ból, szuka zwykle wyrazu w mowie ojczystej. Robert skoczył więc na równe nogi i zawołał po polsku: