Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 79.djvu/8

Ta strona została skorygowana.
—   2204   —

przyniesie posiłek. Jesteście pewnością głodni, nie chcę okazać się niegościnnym gospodarzem. Pozwólcie, abym się na jakiś czas oddalił.
Hilario wyszedł i polecił bratankowi przynieść gościom jadła i napitku.
— Muszę cię o coś zapytać, Manfredo.
Starzec skrzyżował ręce na piersiach i ciągnął dalej:
— Od lat służyłeś mi wiernie, nie pytając, poco robię to lub owo. Zawsze jestem z ciebie zadowolony, a od dawna już myślę nad tym, jak wynagrodzić twą żarliwość.
— Co za szczęście! — rzekł Manfredo z uśmiechem.
— Nie mówiłem o tym nigdy. Czekałem, aż przyjdzie odpowiednia okazja.
— Dziś dzięki tym dwóm gościom trafia się okazja?
— Tak.
— Co się stało? — zapytał Manfredo z zaciekawieniem.
Starzec spojrzał nań dziwnym wzrokiem.
— Czy chcesz zostać hrabią?
— Hrabią? — zapytał młodzieniec zdumiony. — Jesteś dziś w dobrym humorze, stryju!
— To prawda. Ale humor nie wpływa na moje zamiary. A więc, chcesz zostać hrabią?
— Jakim hrabią?
— Hrabią de Rodriganda.
— Wielkie nieba! Jest ich przecież czterech. Dwóch starych, uznanych za zmarłych, jeden młody