Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—   2350   —

cie się, aby uniknąć niepotrzebnego przelewu krwi.
— Piekło i szatani!
Major rzucił latarkę na ziemię i zaczął deptać nogami. W obozie rozległ się groźny pomruk.
— Spokój! — syknął major. — Trzeba się mieć na baczności. — Zwracając się do Roberta zapytał: — Kto nas otoczył?
Oddzieł generała Hernano.
— Ilu ludzi liczy ten oddział?
— Sennor, nie jestem szaleńcem. Przyszedłem oświadczyć, że Hernano wysłał oddział ludzi, który dałby sobie radę z wami nawet w tym wypadku, gdyby was było pięć razy tyle, co obecnie. Wiemy o wszystkim. Macie okrągło czterystu ludzi.
— Do diabła! Znowu zdrada!
— Przyznacie, że tak dokładnie poinformowany przeciwnik zdawał sobie sprawę, iż należy posłać żołnierzy, aby was pokonać. Otoczyliśmy las wojskiem — nikt ujść nie zdoła. We własnym waszym interesie wzywam was do porzucenia błędów koronela!
— Więc wzywasz nas, sennor, do złożenia broni?
— Tak. Opór na nic się nie zda. Daję słowo honoru, że mówię prawdę.
— Jeżeli się poddamy, zostaniemy tylko jeńcami?
— Tak.
— I nie będziemy wyzuci ze swej własności?