Strona:Thomas Paine - Zdrowy rozsądek.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

chleba? Czy straciliście rodzica albo dziecko z owych rąk, a sami jesteście zrujnowanymi i nędznymi niedobitkami? Jeżeli nie, nie sądźcie tych, którzy to przeżyli. Ale jeżeli wasza odpowiedź jest twierdząca i dalej podalibyście mordercom rękę, nie jesteście warci miana męża, ojca, przyjaciela, miłośnika, czy jaka może być w waszym życiu rola bądź tytuł; macie serce tchórza, a ducha pochlebcy.

Nie jest to podsycanie czy przesadzanie spraw, a jedynie poddawanie ich próbie owych odczuć i afektów co je natura usprawiedliwia, a bez których niezdolni byśmy byli do realizacji społecznych zobowiązań życia, czy jego radości. Nie jest moim celem eksponować horror i prowokować zemstę, ale zbudzić nas z tej fatalnej i nieludzkiej senności, abyśmy się mogli zdecydowanie trzymać jakiego stałego obiektu. Nie jest w mocy Brytanii czy Europy aby Amerykę podbić, o ile Ameryka sama siebie nie podbije, zwłoką i bojaźliwością. Tegoroczna zima jest warta stu lat, jak ją dobrze wykorzystać; ale jak ją stracić czy zaniedbać, całego Kontynentu dotknie niedola. Nie ma pokarania na które by nie zasługiwał, ktokolwiek, jakiegokolwiek zawodu, a gdziekolwiek by był, co by się przysłużył stracie sezonu tak drogiego i użytecznego.

Obrzydliwe jest rozumowi, wedle uniwersalnego ładu spraw, a przykładów wieków poprzednich, mniemanie iż ten kontynent może długo trwać w poddaństwie sile zewnętrznej. W Brytani, nie myśli tak jej człowiek krwi najpełniejszej. A nawet skrajne natężenie ludzkiej mądrości nie umie, obecnie, ogarnąć planu bez separacji; obiecywałaby Kontynentowi nawet rok bezpieczności. Rekoncyliacja jest teraz zwodniczą mrzonką. Natura opuściła tę koneksję, a sztuka nie wypełni miejsca natury. Jak Milton mądrze wykłada, „nigdy prawdziwe pojednanie się nie rozwinie, gdzie rany nienawiści śmiertelnej tak głęboko dojęły”.