Strona:Tryumf.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

bić? Przez okno rzucać? Nie będę się przecież dla głupich czyichś tam krzyków narażał. No, przyznaj sam, Fredzie, że trudno, jeżeli sobie dyrektor nie życzy. A przytem nie miałkie głowy nie mogą zrozumieć, że skoro sobie dyrektor nie życzy, to nie życzy sobie i dalej. Ślązk jest stracony, to darmo. Nie mówię, my Polacy, ale Austrya ma także swoje prawa i cele państwowe. A gdy się raz do kogoś należy...y...
— Ależ naturalnie! Gdyśmy się raz dostali Austryi, to jesteśmy obywatelami austryackimi i kwita. Mnie tam zresztą wszystko jedno! Byle był sąsiad dobry, to czy on tam Niemiec, Polak, Żyd, czy Turek! Niech będzie dyabeł, jaki chce! Co mi tam! Ja tylko ciebie nie rozumiem, Fomiu, że ty sobie temi rozmaitemi pismami krew psujesz? Gazetę powinien człowiek czytywać tylko taką, którą jak mu kamerdyner rano przynosi, żeby się zdawało, że ją sam zredagował.
— No i cóż ty sobie prenumerujesz, Fredzie?
— „Przegląd“ lwowski.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Wiesz Fred, dostaniemy Władzia na starostę.
— Tak? Wiesz pewnie?
— Mam nawet list namiestnika przy sobie. Patrz: „jakeś chciał, poślę wam Władzia. Tochę będzie niezadowolenia, bo poprzednik nie spodziewał się tak nagłego i bez powodu prze-