Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/10

Ta strona została przepisana.

wierność i oddanie: aparatów partyjnego, państwowego, gospodarczego, propagandowego (cywilnego i wojskowego), a także bezpieczeństwa. Jako zbiorowość pierwszą klęskę Pokolenie przeżyło jednak nie w 1968 r., jak pisze Schatz, ale już w 1956 r., kiedy na wyższe szczeble władzy zaczęła wdzierać się generacja nie tylko młodsza, lecz przede wszystkim nie mająca „obciążeń narodowościowych”. To wtedy nastąpił pierwszy exodus pewnej grupy „Jewish communists of Poland”, gdyż wielu z nich uznało, że komunizm, nie ten wyobrażony i wyśniony, a ten realnie istniejący, zdradził ich, łykając w ojczyźnie światowego proletariatu bakcyla sowieckiego szowinizmu, a nad Wisłą polskiego nacjonalizmu. Większość jednak dotrwała do 1968 r.
Przez wiele lat Józef Światło (do 1944 r. Izak Fleischfarb) był, jeśli nie typowym, to bliskim wzorcowego, przedstawicielem Pokolenia: przed wojną komunizował, wojnę spędził najpierw w sowieckim obozie pracy, potem w Kazachstanie, aby następnie przywdziać szynel żołnierza dywizji „kościuszkowskiej” i walczyć pod Lenino; w 1944 r. został przeniesiony do aparatu bezpieczeństwa, w którym szybko objął umiarkowanie wysokie stanowiska (zastępca szefa w trzech kolejnych WUBP). Nawet jego późniejszy awans na wicedyrektora departamentu MBP można uznać za mieszczący się w „pokoleniowej normie”. Wyłamał się jednak z niej już w końcu 1953 r., gdy zdecydował się przejść na drugą stronę żelaznej kurtyny, a przede wszystkim, gdy zgodził się na odegranie głównej roli w wielkiej kampanii propagandowej trwającej od października 1954 r. przez wiele miesięcy. Rozegrano ją w serii audycji Radia Wolna Europa (RWE) zatytułowanej „Za kulisami bezpieki i partii”, a emisje radiowe zostały wzmocnione przerzuceniem do kraju przy pomocy balonów setek tysięcy egzemplarzy broszury z wyborem tekstów z tych audycji. Gdy więc w 1957 r. niektórzy jego koledzy z bezpieki rozczarowani utratą stanowisk i coraz silniej przejawiającym się w partii komunistycznej nacjonalizmem emigrowali do Izraela, Światło był konsultantem CIA, a swymi wypowiedziami radiowymi i wystąpieniami prasowymi usiłował wpływać na wydarzenia w Polsce.
Użyłem tu neutralnego określenia Pokolenie, ale w licznych publikacjach i w obrębie pewnej części dyskursu publicznego stosuje się inne: żydokomuna. Określenie to wywodzi się jeszcze z lat 20., z okresu wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., gdy jednym z głównych argumentów w arsenale polskiej propagandy patriotycznej było przedstawianie bolszewickiego niebezpieczeństwa w odstraszającej postaci osobnika będącego mieszanką zdziczałego mużyka o rysach Azjaty i podstępnego Żyda. Muszę czytelników tej książki uspokoić — lub rozczarować — ale nie zamierzam wchodzić w debatę, w której rzadkie są głosy spokojne i racjonalne, a przeważają emocje, nieraz rozpalone do czerwoności. Zainteresowanych odsyłam do obfitej literatury — od prac Jana Tomasza Grossa, przez eseje Krystyny Kersten czy Henryka Szlajfera, po dytyramby Jerzego Roberta Nowaka. Sam zaś deklaruję, że jednym z zamiarów, które mi przyświecały przy pisaniu tej książki, a właściwie przy podejmowaniu decyzji, żeby ją napisać, była próba przedstawienia