Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/187

Ta strona została przepisana.

aparat „Minox”, który Justyna Światło określiła jako „maleńki”, a który wedle niej — miał „zamienić z kimś na terenie ministerstwa” na aparat marki „Fed”, czyli normalny, amatorski aparat fotograficzny produkcji sowieckiej (kopię jednego z modeli niemieckiej „Leiki”). Według oświadczenia jednego z funkcjonariuszy, który widział u Światły „czeski aparat (...) może nieco większy od pudełka zapałek”, jego właściciel miał mu powiedzieć, że nie może z niego korzystać, gdyż w Polsce nie ma filmów do niego. Komisja jednak stwierdziła, że filmy takie były dostępne w handlu. Tak więc z całą pewnością mógł fotografować dokumenty, ale nie jest pewne, że rzeczywiście to robił. Ponadto nie krył się z tym, że posiada odpowiedni aparat, więc raczej trudno sobie wyobrazić, żeby używał go w sposób tajny. Jeśli chodzi o inne podejrzane urządzenia to Justyna stwierdziła, że mąż miał „amerykański aparat radiowy (tzw. kieszonkowy)”, ale nic bliższego nie potrafiła o nim powiedzieć. Ponieważ jednak widziała ten aparat, wydaje się mało prawdopodobne, aby mógł służyć Światłe do tajnej łączności np. z ambasadą amerykańską w Warszawie. W notatce z października 1954 r. Fejgin twierdził stanowczo, że ani w aktówce, ani w „walizeczce” Światło nie miał dokumentów, ale dopuszczał możliwość, iż miał z sobą filmy, które oczywiście mógł bez trudu ukryć przed wścibskim spojrzeniem starszego kolegi ze służby.
Istnieją więc przesłanki sugerujące, że przygotowywał się do ucieczki, ale ostateczna opinia możliwa byłaby dopiero po stwierdzeniu, że rzeczywiście przedstawił Amerykanom jakieś dokumenty. Należy też przyjąć, że ani oryginałów, ani nawet filmów nie musiał zabierać ze sobą. Wystarczyło przecież ukryć je lub zdeponować u kogoś w Warszawie (może razem z kilogramami złota, biżuterią i walutą?), a rezydent CIA mógłby odebrać je z — „martwej” lub „żywej” — skrzynki. Hipoteza ta jest prawdopodobna, ale nie jest całkowicie pewna.
I wreszcie czwarta hipoteza — decyzja o ucieczce została podjęta nagle. Także w tym przypadku Światło musiał być w „gotowości psychicznej”, a jej motywy byłyby podobne jak w przypadku hipotezy trzeciej. Putrament, który w formie zbeletryzowanej przedstawił wydarzenia z 5 grudnia, pisał, że w chwili, gdy Światło znalazł się (wraz z Fejginem, powieściowe nazwisko Niechocki) w Berlinie Zachodnim, najpierw „fala niepokoju wybuchła w piersi”, potem „było w nim poczucie człowieka stojącego przed zimną wodą na chwilę przed skokiem do niej”, a wreszcie gdy wchodził do sklepu, przed którym pozostawił Fejgina/Niechockiego, nie czul „żalu, tylko strach”, gdyż „przekroczył tajemną granicę między jednym a drugim światem”. Z pewnością nie jest to proza wysokiego lotu, ale fragmenty te są jakąś próbą zarysowania stanu psychicznego Światły. Jeśli rzeczywiście uciekał w wyniku decyzji podjętej ad hoc, to zapewne targał nim niepokój i czuł strach przed ostatecznym krokiem. Za hipotezą „nagłej decyzji” opowiadał się Fejgin. Podobnie można interpretować wypowiedzi samego Światły, choć z niektórych można wnosić,