Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/95

Ta strona została przepisana.

na południe i z lepszym widokiem niż na gruzy. Z racji zajmowanego stanowiska Światło należał do lokalnej elity. Został członkiem Komitetu Wojewódzkiego PPR, uczestniczył w akademiach i uroczystościach, być może zasiadał nawet od czasu do czasu w prezydium. W sierpniu przyjechała do nich i mieszkała razem z nimi przez parę lat Leokadia, młodsza siostra Justyny, która od lata 1940 r., przez ponad rok, miała wątpliwy zaszczyt pracować „w przemyśle drzewnym” Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej Komi, tej właśnie, w której znajdowała się linia kolejowa Workuta-Leningrad wsławiona antysowiecką piosenką z lat 50. Po amnestii przeniosła się pod Ural, gdzie do maja 1946 r. pracowała w fabryce. Razem z nią na krótko przyjechała z Wałbrzycha, ich matka, Sara (Sabina) Światło. To właśnie z jej pobytem związane były piątkowo-sobotnie „nastroje świąteczne”.
Jesienią 1946 r., z nieznanych mi powodów, mjr Światło został ponownie przeniesiony. Justyna uważała, że wysyłają go na najbardziej niebezpieczne odcinki. Na pewno miał już opinię sprawnego „operatywnika” i człowieka bez skrupułów, ale, prawdę mówiąc, w tamtym czasie mało było w Polsce bezpiecznych miejsc. Nawet dla ubeków, a niektóre miejsca były niebezpieczne zwłaszcza dla nich. Tak czy inaczej z dniem 25 października objął stanowisko zastępcy szefa WUBP w Krakowie, gdzie z racji znajomości miasta mógł się czuć lepiej niż w zupełnie obcym Olsztynie czy nawet w Warszawie, w której przecież po raz pierwszy pojawił się dopiero we wrześniu 1944 r. Lepiej — to znaczy „pewniej”, bo nie wiem czy pobyt tam, gdzie zginęło lub zmarło troje najbliższych mu osób oraz sporo przyjaciół, był przyjemny.
Kraków, a zwłaszcza województwo krakowskie, należały rzeczywiście do terenów bardzo trudnych dla nowej władzy, która przecież jeszcze nie całkiem pewnie siedziała w siodle, a nieuchronnie zbliżała się jedna z najważniejszych operacji w historii aparatu bezpieczeństwa: wybory do Sejmu. Krakowskie — z Krakowem włącznie — było matecznikiem ruchu ludowego i PSL miał tu rzeczywiście potężne wpływy. Ostoją oporu duchowego był Kościół, na czele którego stał abp Adam Sapieha, „książę Kościoła”, jedna z najbardziej szanowanych osobistości w Polsce. Kraków, jako miasto oszczędzone przez wojnę (jeśli nie liczyć ludności żydowskiej!) miał liczną, mocno zakorzenioną inteligencję, której duża część była nastawiona tradycjonalistycznie, a więc siłą rzeczy pozostawała w niezgodzie z „nowym porządkiem”, i równie osadzone w tradycji mieszczaństwo. W opinii komunistów uchodził — właściwie do końca istnienia PRL — za miasto „klerykalne”, „reakcyjne”, „wsteczne”, „kołtuńskie”. Właśnie Kraków był epicentrum młodzieżowych manifestacji i zamieszek, które wydarzyły się 3 maja 1946 r. W terenie działało co najmniej 40 oddziałów partyzanckich różnej proweniencji od WiN do NSZ, choć większość nie wykazywała sprecyzowanych poglądów politycznych poza jednym — walki z komuną. Józef Kuraś, czyli słynny „Ogień”, którego od jesieni 1945 r. zaciekle ścigało UB, KBW i wojsko, był prawdziwym „królem Podhala”. Wedle Macieja Korkucia w latach 1945-1946 odnotowano