Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł3 C1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To niedouwierzenia. Włóczycie się na placu jak w muzeum, gapicie się na słońce i macie zamiar o tej porze higjenizować się. Słuchajcie, z jakich stron wy jesteście?
— Urodziłem się i mieszkam stale w Warszawie.
— A więc mieszczuch, niedołęga i inteligent? Ta między nami różnica, że jestem z Poznania, zatem dobry żołnierz, a wy zblazowany kongresowiak, nigdy nim nie będziecie. Wy sobie pewnie różnie o mnie myślicie, co? A wiecie wy, że ja marnując się w tym zapowietrzonym pułku, muszę jeszcze patrzyć na takich jak wy zgnilców. Czy wiecie, że ja w czasie wojny jestem sto razy więcej wart niż teraz, w tym zapadłym kącie? Myślicie, że przyjemnie mi wam to mówić? Patrzycie na mnie ze strachem? Nie wiecie kto ja jestem, może duch nieznanego żołnierza stoi przed wami? Pomyślcie! Pobiegnę zaraz, dam nura w słońce, i już niema mnie, znikłem. Co?
— Nie powinien pan opowiadać mi takich rzeczy. Przykro słuchać.
— Wam przykro a mnie miło. Nareszcie spotkałem kogoś, komu mogę coś ta-