Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/275

Ta strona została uwierzytelniona.
253

wyroku, prezentuj broń! Aresztant — postąp! Stepka, rozwiąż mu oczy!
Na te słowa jeden z gości ztyłu szybko zdjął chustkę z oczu p. kasztelanica...
P. kasztelanic przetarł oczy z zdumienia i aż się cofnął — gdy zamiast srogiego krygsrechtu i żołnierzy ujrzał się wpośród wesołych gości i dam eleganckich... Snać nie wierzył sam sobie, bo stał nieruchomo i z zdumionym wzrokiem, jakby z snu się obudził.
— Cha, cha, cha! — poczną się teraz śmiać wszyscy — cha, cha! Witamy, witamy, panie kasztelanicu!
— Witamy, witamy! i ktoś jeszcze wita! — zawołał p. generał, biorąc p. kasztelanica i wiodąc go wprost przed pannę starościankę.
I znowu poczęto śmiać się, a żartować, a przekomarzać się z zdziwionym i uradowanym kasztelanicem, który jakby języka zapomniał w gębie. Ja tymczasem byłem w drugim pokoju, i wyjść nie chciałem, bardzo temu nierad będąc, że mnie w takową intrygę wciągnięto. Kiedy tak siedzę, i już mi się zdaje, że o mnie całkiem zapomniano, wchodzi nagle do drugiego pokoju p. generał Korytowski i prowadzi z sobą kasztelanica. Czekam, co to będzie, a tu p. kasztelanic idzie wprost ku mnie i mówi:
— Mości rotmistrzu, niechaj to już idzie w niepamięć, co między nami zaszło. Ja czynię deprekację, wybacz Waćpan gorączce mojej.
Takiemi słowy wziął mnie kasztelanic odrazu;