Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
T

Tymczasem Nasta trafiła w Spasie na katastrofę. Gdy oddała pocztę p. Krzepeli i zabierała się do odszukania pana Zygmunta i hrabiny, powiedziano jej, że p. Zygmunta wczoraj w południe zniesiono na rękach jak nieżywego ze „ślimaka“ — że był biały jak papier i miał oczy zamknięte, a z ust płynęła mu krew. Z początku myślano, że już nie żyje, ale przecież po dobrej chwili otworzył oczy i próbował mówić, ale nie mógł. Posyłano w nocy po lekarzy na wszystkie strony: do Staregomiasta, do Sambora, nawet do Lwowa poszła sztafeta. Pani hrabina płakała, jakby nad własnem dzieckiem, i całą noc nie zmrużyła oka, siedząc przy chorym, a i teraz tam ją zastać można.