Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/18

Ta strona została przepisana.
— 14 —

rów, obecnie zaś zewsząd zagrażano ogołoconemu ze środków miasta.
Była mu wrogiem własna załoga polska, nieliczna wprawdzie, lecz ciężka, bo nie opłacana ze skarbu państwa, stała niemal wyłącznie na koszcie miasta; był mu wrogiem pan łowczy koronny Branicki, co tuż u jego boku organizował i ściągał siły przeciw konfederatom; była mu wrogiem sama Konfederacya Barska, co zagrażała mu ustawicznie, a raz nawet pokusiła się o jego zdobycie...
Miasto było uciśnione, przytłumione, jakaś duszna i ciężka zawisła nad niem atmosfera. Magnackich rodzin polskich mieszkało w niem wprawdzie więcej niż kiedykolwiek, bo zewsząd garnęła się szlachta z rodzinami w mury warownego grodu — ale mimo to życie było posępne, smutne, jakby pełne złowrogiego przeczucia.
Sypano wały, co się już do połowy osunęły od starości i zaniedbania, naprawiano ile możności popękane mury fortyfikacyjne, zbrojono poniekąd czoło ówczesnej warowni lwowskiej.
Zdawało się, że te na pół porozwa-