Strona:Władysław St. Reymont - Z ziemi polskiej i włoskiej.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —

i są zajęte gotowaniem kakao i częściowym wyładunkiem prowjantów.
Jezu!.. Nie wiedziałem, że możebne jest takie uprowidowanie.
Mnie, com, oprócz walizki i tego co na sobie, nic nie miał, zimno się robiło na widok koszów, waliz, tłomoków, jakiemi był uprowidowany wóz, należący do tych pań. Cały czarby prysnął, gdybym wlókł za sobą te masy cywilizowanych uzupełnień. Pomimo tego, kakao piłem z przyjemnością, pierwszy napój od Warszawy o odrębnym smaku i przyrządzony po ludzku.
Potem zjawił się ten seraficzny chłopaczek i chodził z nami.
„Melancholja“ ochrzciła tego chłopaczka mianem brata Serafina, bo nietylko opowiadał o świętych, o słodyczach zakonnego i kapłańskiego życia, o tych widzeniach świętych, jakie miewał w snach: i zewnętrznością swoją dopełniał słowa. Nosił grzywkę, ogromny różaniec na szyi, brewjarzyk pełen barwnych zakładek pod pachą i miał pełną kieszeń obrazków świętych, modlitw i nowenn, mówił cichym i słodkim głosem ekstatyka, spoglądał w niebo z rozczuleniem i miał uśmiech i pozę świętego młodzianka.
Panie miały humor, choć wyglądały jak z krzyża zdjęte. Przed odejściem powstała ważna kwestja. Wozy i nieznaczna część ludzi miały iść szosą, drogą dłuższą, ale lepszą nieporównanie, a kompanja bocznemi przejściami, ale krótszemi — mieliśmy się nazajutrz rano spotkać w Przedborzu. Objaśniono mnie, że ta boczna droga jest szkaradna i okolica bez interesu.