Strona:Władysław Stanisław Reymont - Krosnowa i świat.djvu/15

Ta strona została przepisana.
— 15 —

mogę w pocie czoła zapracować na kawałek suchego chleba na byle jakie legowisko pod dachem...
— Hm, praca... praca, mój panie... jakże tam?
— Baliński!
— Aha, mój panie Baliński, to dźwignia, prawdziwa dźwignia w życiu — odparł bezmyślnie a sentencjonalnie.
— O, głód — jeszcze większa!
— Masz pan jakie kwalifikacje naukowe?
— Mam — i, wyjąwszy z zanadrza, podał świadectwa szkolne.
Naczelnik przeglądał uważnie.
— No, proszę — toś pan skończył z odznaczeniem, hm...
— Tak — odpowiedział gorzko Jan. — Na to odznaczenie, na te trochę nauki pracowałem lat ośm, pracowałem o głodzie, kosztem zdrowia, kosztem najwyższych wysiłków, bo mi wszędzie i wszyscy mówili: — Jasiu, ucz się! — I uczył się Jasio, nie sypiał, nie jadał, nie wiedział, co