Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
38
WŁ. ST. REYMONT

cież pożyczą. Korniszon namaluje pokój, i będzie cudnie, no, tylko galopem!
— Niech Kos zagra benefis, on ma dużo przyjaciół.
— Jak Boga kocham, to niemożebne! Jakże ja się pokażę na świat w swoich lakierkach, w których tylko uszy są niepodarte, a mój ibercyerek, co?
— Feluś niech zagra — proponowała Gałkowska.
— Tak, ale nie, bo Feluś w swojej almawiwie mógłby się tylko powiesić uroczyście, a zresztą mnie się nigdy benefisy nie udawały.
— Graj pani z Jańciem — szepnął Korczewski.
— Co? Może w tym płaszczyku pojadę? Nie chcę zmarznąć, ani też narażać się na urągowisko!