Strona:Władysław Stanisław Reymont - Osądzona.djvu/227

Ta strona została przepisana.

poza nią. Apatja ogarniała ją bezwładem i prawie bezczuciem. Najchętniej spędzała czas na pisaniu sentymentalnych szkiców i wierszyków dla „Krzyku“.
Nie pomagało to jednak gazetce, Merda włosy wyrywał sobie z głowy nad upadkiem pisma. Nie pomagało mu nic, nawet częste przedruki z pism klerykalnych szowinistycznych artykułów, lekko jeno przysłanianych delikatnemi kontrowersjami redakcji.
„Krzyk“ upadał. Sprzedaż uliczna była znikoma, prenumerata żadna, ogłoszenia wyschły. Bojkot celowy, systematyczny i nieubłagany niweczył wszystkie wysiłki i dusił na śmierć. Merda z towarzyszami rozpaczali, ale Topór przyjmował to z dobrze maskowaną obojętnością.
Wojenna burza szalejąca w kraju, znosiła ich statek na mielizny rozbicia.
Najgłębiej odczuwała to Księżniczka swojemi przesubtelnionemi nerwami. Czuła się bowiem coraz bardziej otoczona wrogiemi siłami. Nawet mr. Jack, stał się jakiś inny, zimniejszy i powściągliwszy w stosunkach. Widywali się przy śniadaniach i kolacjach, prawie nie rozmawiając — ją powstrzymywała duma od zwierzeń i zapytań, a on, wymawiając się brakiem czasu, spiesznie odchodził i... całe wieczory przesiadywał w domu. Rozmawiał z papugą i godzinami spacerował po mieszkaniu. Ileż razy pragnęła żeby zeszedł do niej, a nieraz już była na schodach i otwierała usta aby go przywołać, zawsze w ostatniej chwili brakowało jej odwagi, albo przeszkodził mąż. A w domu mroziło pustką i tak strasznie czuła się samotna i opuszczona. I na mieście nie było jej lepiej, gdyż wszędzie zdawała się spostrzegać jakby zmowę przeciwko sobie. Po sklepach, a nawet