Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
20

z powodu jej obecności znajdował się jak na szpilkach. Ona jednak nie przypuszczając żeby jej towarzystwo nie było najpożądańsze i najprzyjemniejsze, zapisywała się z urzędu do wszystkich rozrywek, ułożonych między jej przyjaciółmi.
— Dotąd była dla ciebie nader użyteczną, moja droga — szepnął Jerzy do żony — ale przybycie Rebeki, z którą się pewno zaprzyjaźnicie, pozwoli ci odsunąć na bok tę niestrawną Irlandkę.
Amelja milczała; nie można więc było odgadnąć tajemnic jej myśli.
Majorowej dosyć się spodobało widowisko — ale cóż to za porównanie z salą teatru na ulicy „Fürzem-bel“ w Dublinie. Muzyka francuska znajdowała się o sto szczebli niżej od marszów narodowych jej kraju. Przy tym podobnych uwagach, grzmiącym głosem rozpowiadanych, majestatycznie chłodziła się olbrzymim wachlarzem.
— Mój najdroższy Rawdonku! Czy nie wiesz aniołku, kto jest ta jejmość siedząca przy Amelji, która wygląda jak przebrany grenadjer? — pytała w loży naprzeciwko dama, bardzo ujmująca dla męża sam na sam, ale jeszcze bardziej w nim rozkochana publicznie. — Zkąd się wzięło to stworzenie z żółtemi piórami na turbanie, w atłasowej sukni czerwonej i ze ściennym zegarem u boku?
— Czy ta obok ładnej osoby, biało ubranej? za gadnął jegomość, który w tej samej loży siedział w drugim rzędzie. Był to mężczyzna w średnim wieku, nosił wstążeczkę w dziurce od guzika, na szyi miał