Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.
260

Byłabym wyszła za młodego malarza, któremu zawróciłam głowę i nie widzę wcale żebym wówczas biedniejszą była niż dziś. O! gdyby tylko można, zarazbym oddała moją pozycję i dzisiejsze stosunki familijne za trzy-procentową rentę.
Tą drogą Becky dochodziła do poznania próżności znikomych w świecie i zaczęła pragnąć czegoś co ma większą i prawdziwszą cenę aniżeli to, co się tylko błyszczy jak dziecinne bawidełka.
Kto wie czy podobne rozmyślania Rebeki nie do prowadziłyby jej do wniosku że cnota i wierne spełnianie obowiązków pewniej do szczęścia prowadzi, aniżeli manowce uboczne, któremi chodzić nawykła. Ale ilekroć jej myśli zwracały się w tym kierunku, starała się natychmiast je oddalić równie skwapliwie jak córki nieboszczyka baroneta omijały pokój, w którym zwłoki ich ojca przez dni kilka spoczywały. Zdawałoby się że z wszystkich uczuć ludzkich najłatwiej dają się stłumić budzące się wyrzuty sumienia. Co nam w takich wypadkach najwięcej dolega, jest to — nie żal popełnionego przewinienia — ale obawa o to że błąd wykryty może ściągnąć na nas hańbę lub karę.
Przez czas swego pobytu w Crawley Rebeka potrafiła obłudą i intrygami pozyskać sobie wszystkich bez wyjątku. Lady Joanna i sir Pitt żegnali ją z serdeczną czułością, obiecując że się znowu zobaczą nie zadługo, jak tylko hotel przy Great Gaunt Street będzie wyrestaurowany. Lady Southdown wręczyła Rebece paczkę z lekarstwami i list do wielebnego Wawrzyńca Grills. Pitt odprowadził swoich gości w powozie czte-