Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
23

czyt przedstawić panu jenerałowi kapitana Jerzego Osborne, o którym tak często wspominałam.
— Bardzo dobrze, odparł jenerał, zaledwo głową kiwnąwszy. W którym pułku służy kapitan Jerzy?
Jerzy wymienił numer pułku.
— Pułk ten przybywa z Indji zachodnich, wszak prawda? Nie bardzo się odznaczał w wojnie. Czy kwa terujesz pan w Brukseli, kapitanie Jerzy? — mówił dalej jenerał z obrażającą butą.
— Jenerał pomieszałeś, to nie kapitan Jerzy, tylko kapitan Osborne — wtrąciła Rebeka z uśmiechem.
Jenerał ciskał piorunującym wzrokiem.
— Kapitan Osborne, niech i tak będzie! Więc kapi tanie Osborne, czy jesteś pan z tej samej familji co lordowa Osborne?
— Używamy tego samego herbu — odrzekł prawdę Jerzy.
Pan Osborne udawszy się do jednego heraldyka pożyczył z książki parów herbu swojego imiennika i od piętnastu lat paradował z nim na drzwiczkach swego powozu.
Jenerał nie rzekł już ani słówka; wziąwszy do rąk lornetę zdawał się zwracać uwagę na salę. Nie dosyć zręcznie jednak poradził sobie w tej mierze, bo Rebeka dostrzegła że jedno oko uporczywie zwracał na nią i na Jerzego z tygrysiem spojrzeniem.
Tem bardziej czuliła się do Jerzego i poufaliła.
— A kochana Amelka — jakże się ma? Wprawdzie nie potrzeba pytać się tak wygląda świeżo i śliczniutko. Któż to jest ta wysoka, przystojna pani, co przy niej