Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.
271

podobała: wolał on winogrona; ale nad to wszystko przekładał swoją ukochaną mamę. Amelja zadrżała na samą myśl że tą panią mógł być ktoś z rodziny Osbornów.
Tegoż wieczora miss Osborne wróciła na godzinę objadową do ojca, który zrobiwszy dnia tego korzystny interes, był w wyjątkowo dobrym humorze, tak dalece że zauważył wyraz smutku i wzruszenia na twarzy córki i raczył do niej przemówić:
— Cóż ci to jest, miss Osborne?
— Ach! — odpowiedziała córka zanosząc się od płaczu — Widziałam małego Jerzego; śliczny jak anioł! Zupełnie jego portret!
Starzec nic nie odpowiedział, poczerwieniał tylko i cały drżał ze wzruszenia.

XLIII.
Czytelnik zmuszony opłynąć Przylądek Dobrej nadziei.

Musimy przenieść czytelnika o kilka tysięcy mil, w zamorskie krainy angielskich posiadłości w Indjach, do stacji wojennej Bundlegunge. Tam to odszukamy dawnych naszych przyjaciół walecznego pułku *** zostającego dziś pod dowództwem pułkownika sir Michała O’Dowd. Ząb czasu nie dotknął wcale tego silnego wojaka; trzymał się on doskonale, jak wszyscy co obdarzeni mocnym żołądkiem, szczęśliwym charakterem, a nadewszystko spokojem umysłu, nie znają tego natężenia władz intelektualnych, które tak prędko zużywa silny nawet organizm.
Peggy O’Dowd, dziedziczka posiadłości Maloneys,