Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
24

siedzi? Pewno jedna z ofiar pana. Znamy pańskie sprawki. Pan Sedley zabiera się do lodów — zdaje się że mu smakują! Jenerale! Czemuż my nie mamy lodów?
— Natychmiast każę przynieść — rzekł jenerał, wściekając się ze złości.
— Pozwól mnie pani — ja pójdę — wtrącił pospiesznie Jerzy.
— Nie — dziękuję panom. Pójdę odwiedzić w loży poczciwą, kochaną Amelkę. Podaj mi pan rekę kapitanie!
Potem ukłoniwszy się z lekka jenerałowi, odeszła wsparta na ramieniu Jerzego. Chytry a wyrazisty uśmieszek przebiegł po licu Rebeki — jakby mówiła do swojego towarzysza: — Widzisz jak rzeczy stoją — biedne jeneralisko szaleje. — Jerzy nie dostrzegł tego uśmiechu. Za nadto był zajęty myślami swemi, chęciami a zwłaszcza uwielbieniem zwycięskich wdzięków swojej własnej osoby.
Przekleństwo, jakiem jenerał obdarzył z cicha Rebekę i Jerzego, tak było straszliwe, że żaden drukarz nie podjąłby się go wydrukować; to też nie wymienimy go tutaj. Wypłynęło jednak u jenerała mimowoli z głębi serca. Dziwna rzecz! iż serce ludzkie posiada w takich zaraz skarby żółci i wściekłości!
Piękne oczy Amelji lękliwie spoglądały na zbliżającą się parę, której ruchy podbudziły zazdrośny humor jenerała. Rebeka wszedłszy do loży, rzuciła się na szyję przyjaciółki z czułem uniesieniem. Nie bacząc na miejsce, gdzie się znajdowała i na lornetę jenerała, uporczywie wymierzoną ku loży Osborna, uściskała kocha-