Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
27

spojrzenia Rebeki i rozgniewany wzrok Jerzego podwoiły jeszcze jej ambaras i niezgrabność podczas następnej wizyty.
Rebeka okazywała się tem bardziej uprzedzającą, udając że nie spostrzega obojętności Amelji.
— Zdaje się jakby Emmy zdumniała od czasu jak nazwisko jej ojca wydrukowano... od czasu klęsk, jakie dotknęły pana Sedley — szepnęła Jerzemu, łagodząc litośnie wyrażenie. — W Brighton dostąpiłam zaszczytu że mi zazdrościła, a obecnie oburza się że ja i Rawdon mieszkamy obok i wspólnie czas przepędzamy z jenerałem. Niestety fundusze nasze są bardzo skromne i nie wystarczyłyby gdyby przyjaciel nie dokładał połowy wspólnych wydatków. Cóż ona myśli? że ja i Rawdon nie dbamy o nasz honor? W istocie powinnabym być bardzo wdzięczną Amelce, niesłychanie wdzięczną!
— To zazdrość — odparł Jerzy — prosta zazdrość. Wszystkie kobiety bywają mniej więcej zazdrośne.
— A mężczyźni? — rzekła Rebeka. — Czyż pan nie byłeś zazdrośny owego wieczora w operze o jenerała Tufto? Czyż on nie był zazdrosny o pana? Myślałam że mnie połknie ze złości kiedy poszłam odwiedzić tę płaskę — Amelję. Tak jakbyście mnie wy oboje bardziej obchodzili niż główka od szpilki — dodała, podnosząc głowę impertynencko. — Chcesz pan przyjść dzisiaj do mnie na objad? Będę sama. Obaj moi dragoni są zaproszeni na objad do księcia. Wiesz pan ostatnie nowiny? Powiadają że Francuzi przeszli już granicę. Będziemy objadowali we dwoje bardzo spokojnie.
Jerzy przyjął zaproszenie, chociaż Amelja nieco cier-