Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
66

wet samego Salomona, dali się zawsze uwodzić umizgom sprytnych niewiastek.
— Wrazie klęski — pomyślała Bekky — mam zabezpieczony odwrót. Mogę teraz liczyć na pewno na najwygodniejsze miejsce w jego powozie.
Nie można przewidzieć jakich żywych uniesień i ognistych wyznań dopuściłby się pan Jos, gdyby nagle nie był nadszedł pan Izydor. O mało co nieudusiło Jusa stłumienie gwałtownego wzruszenia — Rebeka zaś osądziła że nic jej nie pozostawało obecnie — jak pójść pocieszyć kochaną Amelkę.
— Do widzenia — rzekła — robiąc panu Józefowi ręką giest najprzyjaźniejszy — i stukając z lekka do drzwi pani Osborne.
Kiedy już drzwi się przymknęły, Jos padł na krzesło w sposób najtragiczniejszy — zaczął wzdychać i sapać jak miech kowalski.
— Surdut ten widać za ciasny dla pana — ośmielił się wtrącić Izydor, zwracając chciwe spojrzenie na czamarkę Josa.
Pan jego nic jednak nie słyszał; gdzież mu o surducie teraz było myśleć? Przesuwała mu się po głowie ułudna postać czarodziejki, na wspomnienie której tonął w szalonym zachwycie i dręczyły go zarazem wyrzuty sumienia, spostrzegał w oddali zazdrosnego Rawdona, z wąsami do góry ostro zakręconemi, pociągającego za cyngel straszliwych pistoletów pojedynkowych.
Na widok Rebeki zadrżało z obawy serce Emmy, aż się cofnęła mimowoli. Wczorajszy wieczór stanął jej w pamięci. Zapomniała o nim w nawale cierpień