Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
85

kseli, ja będę już wtedy na pół drogi do Gandawy. Gdybyś pani hrabina ofiarowała za moje konie te dwa grube djamenty, które miałaś na balu — jeszczebym nie przystała. Czy mnie jaśnie wielmożna pani rozumie? Lady Bareacres trzęsła się ze strachu i ze złości, za szyła istotnie część djamantów w podszewkę sukni, resztę zaś schowała w rzeczy obuwie milorda.
— Pani — rzekła po chwili — djamenty moje złożyłam u bankiera — ale konie chciałabym mieć natychmiast.
Rebeka zaczęła znowu śmiać się w jak najlepsze.
Hrabina miotana wściekłością zeszła i wsiadła do swego powozu bez zaprzęgu. Pokojówkę, kamerdynera i męża wysłała w rozmaite strony żeby dostać jakąkolwiek szkapinę. Milady postanowiła nieodwołalnie wyjechać natychmiast gdyby tylko dostała koni. Gdyby się nawet milord nie stawił na tę ważną chwilę, gotowa była pojechać bez niego.
Rebeka stojąc w oknie z zadowoleniem przyglądała się milady, siedzącej w powozie, gotowej do odjazdu i napróżno czekającej na konie. — Czasami pocieszała ją ironicznie i nagle zawołała:
— Nie znaleść koni — jest w istocie czego rozpaczać, mając tyle djamentów zaszytych w poduszki popowozu. To dopiero Francuzi będą się radowali z takiej pięknej zdobyczy — mówię tylko o djamentach ma się rozumieć.
Pani Crawley wypowiadała te uwagi głośno w obec właściciela hotelu, służących, podróżnych i przechodniów, zebranych na podwórzu. Gdyby oczy lady