Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.
94

których mógł bezpiecznie polegać.
Wojska niemieckie składały się po największej części z rekrutów, a Belgowie najniechętniej postępowali za resztą armji. Z tą garstką książę miał się oprzeć pięćdziesięciu tysiącom wojska, które wkroczyło do Belgji pod dowództwem Napoleona, dotychczas niezwyciężonego, z którym zdawało się że żaden jenerał zmierzyć się nie potrafi z powodzeniem; w natłoku tych uwag i rozważań Jos zaczął trząść się cały jak liście osiczyny. Zresztą nie on tylko w Brukseli znajdował się w tem samem usposobieniu — wszyscy mówili sobie że walka wczorajsza była tylko wstępem do bitwy nieuniknionej a krwawszej. Już cesarz zadał klęskę armji, jaką spotkał — z łatwością więc mógł przedrzeć się po trupach garstki Anglik rozdzielających, go od Brukseli. Biada wtedy Anglikom pozostałym w mieście! — Układano już naprzód mowy, władze zebrały się żeby tajemnie rozważyć ceremonjał jaki zachować mają. Przygotowywano apartamenta, chorągwie trójkolorowe, godła tryumfu na wejście Najjaśniejszego cesarza i króla.
Tymczasem emigracja z miasta wzmagała się; skoro tylko zdarzyła się możność wyjazdu — wydalano się na gwałt. Kiedy Jos poszedł po południu do hotelu Rebeki, zauważał iż powóz milady Bareacres nie zalegał już bramy. Hrabia zdołał wreszcie za bajeczną cenę dostać parę koni i — nie dbając o panią Crawley — pędził cwałem gościńcem gandawskim. Sam nawet Ludwik XVIII gotów był opuścić mury tego miasta. Nieszczęście zdawało się prześladować i pędzić od kraju do kraju — królewskiego zbiega.