Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.
158

się, leciał spiesznie na każdy odgłos dzwonka, i przynosił mu listy na srebrnej tacy.
Po śniadaniu Żorż leżał więcej niż siedział w fotelu w jadalnej sali i czytał Morning Posta jak człowiek zupełnie skończonej.
— Ależ co klnie to klnie; jak rąbnie to jakby siekierą; mówili słudzy do siebie, podziwiając tak wcześnie nabytą wprawę młodego panicza.
Ci, którzy pamiętali ojca jego, mówili że zupełnie był do niego podobny. Żywy i lubiący rozkazywać, młody Żorż trząsł całym domem.
Wychowanie młodego Osborn’a było powierzone pedantowi, utrzymującemu w pobliżu „Zakład gdzie młodzież z szlacheckich rodzin przygotowywano do uniwersytetów, do parlamentu i innych wyższych zawodów; gdzie kary cielesne, poniżające naturę ludzką i używane jeszcze w Zakładach wychowawczych według dawnego systemu urządzonych, były zupełnie znie sione; oprócz tego młodzi ludzie znajdowali w rzeczonym Zakładzie troskliwą opiekę, jaką tylko w rodzinie znaleść można.“ Oto był system, według którego wielebny Lawrerce Veal Bloomsbury, kapelan hrabiego Bereacres, wspólnie z swoją małżonką, wychowywali młodzież ich pieczy powierzoną.
Po wielu zabiegach i ogłoszeniach, kapelan i jego dostojna połowica znaleźli jednego czy dwóch uczniów; cena pensji była bardzo wysoka, wszyscy więc przypuszczali że wygody, jakiemi ich otaczano, były odpo wiednie. Był tam młody Indjanin miedzianej cery z kędziorami podobniejszemi do kądzieli jak do włosów,