Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
184

wan więcej jeszcze jak dawniej różnemi kawałkami pozszywany i dawne meble na czarno pobejcowane, zawsze tą samą wełnianą materją ciemnego koloru pokryte.
Nic się tu nie zmieniło, a wszystko żywe w majorze budziło wspomnienia. Zdawało mu się że widzi Jerzego w przeddzień ślubu, jak przygryzając paznogcie chodził po pokoju, hałasował i przysięgał że jeżeli ojciec zmiękczyć się nie da, to się tak potrafi urządzić że się i bez niego obejdzie. Najdrobniejsze okoliczności przychodziły mu na myśl tak jasno i wyraźnie, jakby to wszystko działo się wczoraj.
— Ale pan major nie odmłodniał — powiedział John, przypatrując się dawnemu znajomemu gościowi.
Dobbin nie uśmiechnął.
— Ej, mój kochany, jeżeli myślisz że jeden dziesiątek lat i gorączka odmłodzić mogą, to się grubo, mylisz. Ale ty, John, zawsze jesteś młody, albo raczej — zawsze jesteś stary.
— A cóż się stało, proszę pana majora, z wdową po kapitanie Osbornie — zapytał znowu John — dobry to był pan — pieniędzy nie liczył. Od dnia kiedy ztąd pojechał żenić się, już go nie widziałem więcej. A został mi nawet winien trzy gwineje. Ot niech pan major zobaczy, jeszcze zapisano w mojej książce: 10. kwietnia 1815, kapitan Osborne, trzy funty sterlingów. Już tego to chyba od jego ojca nigdy nie odbiorę; gdzieby on tam chciał zapłacić.
Mówiąc to John włożył napowrót do kieszeni stary skórzany pugilares, w którym na zabrudzonej i wymiętej