Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.
226

dzieć, mojem dziełem. Tu Osborne zmarszczył brwi a major tak ciągnął dalej: — zdawało mi się że mój przyjaciel za daleko był zaszedł żeby się mógł cofać bez ujmy honoru; zresztą mistress Osborne tegoby nie przeżyła. Nic zatem naturalniejszego nad to, że kiedy żona mego przyjaciela znalazła się w krytycznem położeniu, miałem sobie za święty obowiązek przyjść jej z pomocą.
— Majorze — odpowiedział Osborne czerwieniejąc i marszcząc brwi znowu — zrobiłeś mi wiele złego, ale pozwól mi uściskać swoją rękę i powiedzieć że jesteś zacnym i uczciwym człowiekiem. Bóg mi świadkiem że nigdy mi na myśl nie przyszło żeby mój wnuk i żona mego syna żyli z twojej łaski.
Dobbin, zmieszany że jego niewinne podstępy na jaw wyszły, ścisnął podaną mu rękę, i starał się zatrzeć w umyśle starego uprzedzenia względem syna przez tyle lat żywione.
— Jerzy — mówił major — miał piękną, i szlachetną duszę. Wszyscyśmy go w pułku kochali, i wszystkobyśmy dla niego zrobić byli gotowi. Dumny byłem jego przyjaźnią, nieraz będąc z nim na przechadzce, czułem się więcej zaszczycony jak gdybym był razem z głównodowodzącym armją naszą. Nie zdarzyło mi się spotkać nikogo ktoby mu dorównał w zimnej krwi i odwadze. Jednem słowem, Jerzy posiadał wszystkie przymioty dzielnego żołnierza.
Opowiedziawszy starcowi niektóre wypadki z życia syna dla uwydatnienia jego wysokiej wartości, major temi słowy zakończył: