Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.
233

gorąco błagała niebios o błogosławieństwo dla tak szlachetnego i wiernego przyjaciela!
Czy nie miała nic więcej oprócz wdzięczności do odpłacenia tak bezinteresownego, tak szczytnego poświęcenia? Zaledwie jakieś cieplejsze uczucie obudziło się czasem w jej sercu, kiedy zdawało się jej natychmiast że widzi postać Jerzego, jak wstaje z grobu i mówi do niej: „Ameljo! do mnie należysz, do mnie jednego tylko, i na wieki.“ Willjam, niestety! znał dobrze najdelikatniejsze odcienia uczuć w tem sercu, które od tylu już lat trafnie odgadywać umiał.
Zadziwiający naprawdę był widok zmiany zaszłej nagle w stosunkach otaczających Amelję, kiedy testament p. Osborna był już wszystkim wiadomy. Widząc podwojoną lub potrojoną uprzejmość okazywaną jej przez dalszych i bliższych znajomych, można było przyjść do wniosku że papiery mistress Osborne poszły znacznie w górę. Nawet słudzy Józefa, którzy dotąd nie spieszyli się z wykonaniem rozkazów Amelji a często odpowiadali jej: Trzeba się pana zapytać“, ci sami słudzy byli dziś gotowi biedz na każdy odgłos dzwonka pani Osborne, bez szemrania i bez złorzeczeń jak to dawniej bywało. Kucharka przestała żartować z starych wypłowiałych sukni mistress Osborne, woźnica przestał mówić że konie dostaną dychawicy jeżeli codzień będą musiały ciągnąć powóz, a raczej szpital na kołach z panią Osborne i jej chorym ojcem. Teraz przeciwnie, nie tylko że zawsze był gotów zaprządz konie do powozu Amelji, ale się obawiał żeby stangret Józefa Sedley’a go nie uprzedził, i upewniał zawsze że stangreci z Rus-