Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.
269

zdanie smutnym przykładem ojca Żorża, który tyle razy doznawał zgubnych skutków tej nieszczęśliwej namiętności. Po powrocie do domu major widział przez okno jak światło w pokoju Żożra, a zaraz potem w przyległym pokoju Amelji zagasło; wszędzie zaległa ciemność i milczenie. Major — jak widzimy — miał umysł spostrzegawczy i widział co się w około niego działo.
Ale wróćmy do Józefa Sedley, którego zostawiliśmy koło zielonego stołu, jak wspólnie z innymi widzami swego rodzaju spostrzeżenia robił. Nie był on z natury graczem, ale nie gardził wrażeniami, jakich mu ta zabawa dostarczyć niekiedy mogła. W kieszeni wspaniałej kamizelki, którą dał poznać u dworu, znajdowało się kilka napoleonów. Wyciągnąwszy rękę po nad białem gorsem zamaskowanej sąsiadki, rzucił jedną sztukę złota i wygrał. Dama zabrała fałdziste draperje swojej sukni i opróżniła tym sposobem najblizsze krzesło mówiąc:
— Siadaj pan, może mi szczęście przyniesiesz.
Te słowa były wymówione z cudzoziemskim akcentem, wcale różnym od tej czystości wymowy, jaką się odznaczały pierwsze podziękowania do młodego Żorża zwrócone. Majestatyczny swoją otyłością Józef obejrzał się w około siebie, jakby dla upewnienia się czy kto na niego nie patrzy, i siadając obok pięknej nieznajomej, rzekł do niej półgłosem:
— Prawdziwie, jest mi tu bardzo dobrze... na honor... rzeczywiście, mam dosyć szansy, to i pani szczę-