Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.
57

Biedna Amelja starała się widzieć dowody przywiązania dla matki w tem wszystkiem nawet gdzie się przebijał tylko egoizm. On kocha mnie bardzo — mówiła sobie — o tem i wątpić nie można; ale wszystkie dzieci lubią nowość i zmiany, jest w tem więcej dziecinnej lekkomyślności jak egoizmu. Jeżeli o egoizm chodzi, to sobie samej tylko wyrzucać to mogę; bo przez ślepe przywiązanie do dziecka pozbawiam je wszelkich korzyści, jakie dostatek i wychowanie staranne zapewnić mu może.
Tak się przygotowywała Amelja do tej strasznej chwili kiedy się z dzieckiem pożegnać miała. Ciągle znajdowała coś jeszcze do zrobienia: tu zagięła pewne kartki w tej książce, tam zawijała najstaranniej jego dawniej ulubione zabawki, te skarby dziecinne, strumieniem łez macierzyńskich obmyte: Zorż patrzał na to wszystko najobojętniej, jakby był temu najzupełniej obcy.
Chwila poświęcenia nadeszła. Przedwieczny nie zesłał anioła, któryby wyrwał ofiarę na ołtarzu złożoną. Kilka dni minęło: dziecko używa wygód i rozrywek, jakich dostarczają dostatki; a matka... karmi się smutkiem... boleścią... oto wszystko co jej pozostało.
Ale pocieszmy się razem z matką. Zorż przyjeżdża często na kucyku do matki; służący mu towarzyszy. Żorż lubi bardzo często przejeżdżać koło dawnej szkółki, żeby dawni towarzysze widzieli go na koniu ze służącym, lub w pięknym powozie.
Parę dni czasu wystarczyło mu do nabycia tej dumy, jaką mają ludzie z workami napełnionemi złotem. Ten