Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
91

Przy pierwszem spotkaniu, kiedy lord Steyne znalazł się sam na sam z Rebeką, ironicznie winszował jej zręczności w dostawaniu pieniędzy, których jej było potrzeba. Chociaż nie przygotowana wcale, Becky nie była zakłopotaną. Jeżeli się kiedy do kłamstwa uciekała — co tylko w ostatecznym razie robiła, nie mając już innego wyjścia — to się wywiązywała z tego zadania śmiało i spokojnie. W momencie też ułożyła całą historję, którą opowiedziała lordowi, zacząwszy od wyznania że go poprzednio oszukała, tak — niegodziwie oszukała, ale czyjaż w tem wina?
— Ah! milordzie — mówiła — nigdy nie będziesz miał dokładnego pojęcia o tych męczarniach i nocach bezsennych jakie przetrwałam. Przed tobą, milordzie, jestem swobodną i wesołą; ale któż ci opisze wszystko, co cierpieć muszę, kiedy nie ma cię milordzie, żeby stanąć w mojej obronie? Mąż mój groźbami i najokrutniejszem obejściem zmusił mnie do proszenia cię o tę sumę, a przewidując że będę o to zapytywana, ułożył wszystko co mam odpowiedzieć, i surowo nakazał mi trzymać się tego. Zabrał natychmiast pieniądze, mówiąc że sam zapłaci miss Briggs: czy wolno mi było nie wierzyć jego słowu? Milordzie przebacz człowiekowi przyciśnionemu nieszczęściem, i zlituj się nad nieszczęśliwą kobietą.
Kończąc patetyczną przemowę mistress Rawdon zalała się łzami. Nigdy może cnota prześladowana nie była tak porywającą wybuchem swojej boleści.
Protegowana i jej opiekun pojechali powozem do Regent’s Park, gdzie mieli długą rozmowę, której tu przytaczać nie mamy potrzeby. Powiemy tylko że Be-