Strona:Wacław Filochowski - Czarci młyn.djvu/7

Ta strona została przepisana.

powiedziałem, iż pasportu pod żadnym pozorem nie wydam, Beata wskoczyła na biurko tak niezręcznie, że rozlała czerwony atrament sobie na suknię i mnie na pewne wyjątki garderoby.
O powyższem melduję z prośbą o zignorowanie ewentualnych innych o tem zajściu relacyj. Aby jeszcze bardziej uwypuklić moje desinteressement w tej sprawie, nadmieniam, że p. Beata jest blondyną, a pan minister wie aż nadto dokładnie, iż ta maść może dla mnie nie istnieć. Zresztą dyplomaty o szerszych horyzontach i poczuciu obowiązku żadna płeć, żaden urok ani podstęp nie usidła. Rząd nasz może być spokojny o odpowiedzialny posterunek, na kt6rym zaszczyt mam czuwać. Na ostatniem przyjęciu dworskiem pytano mię, czy to prawda, że u nas dopiero teraz noszone są kalesony koloru malwy. Gdybym był młodszy i mniej wyrobiony politycznie, w odpowiedzi roześmiałbym się sarkastycznie lub zaśpiewał „Hymn wyzwolenia“, ograniczyłem się jednak do zaprzeczenia tej wiadomości, którą nazwałem „wyssaną z palca insynuacją“. Swoją drogą prosiłbym o rychłe informacje, gdyż, jak widzę, sprawą tą dwór się żywo zajmuje, a środowisko sprzyja powstawaniu przeróżnych plotek. Cóż, Paryż daleko, referenta do spraw mody nie mam i mieć nie chcę, a fatałaszki nigdy mnie nie obchodziły.
Poseł (podpis)


∗             ∗

...i od niego właśnie truciznę otrzymałem. Zechce pan minister być pewny, że tę arcydelikatną robotę wykonam wzorowo, z myślą o Ojczyźnie. Moje doświad-