Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/126

Ta strona została przepisana.
—   118   —

ziora, wytknął na śniegach wiechami granice i plan przyszłej kolonji. Poczem wrócił do Tontyny, a nazajutrz opłynął na bajdarach półwysep, zwiedził wyspy Szumszu, Paramuszir, Alaidę i odesławszy Panowa do Tontyny, aby z pozostałymi tam ludźmi wracał sankami lądem do Bolszeriecka, sam dla lepszego poznania brzegów popłynął bajdarą morzem do Czekawki.
Wyprzedził w ten sposób znacznie towarzyszy i niespodzianie wszedł sam do Chruszczowa o północy.
Zastał go za stołem pochylonego przy kaganku nad stosem papierów. Alajda spała już za kotarą.
— Wróciłeś?... A gdzie tamci?... — zdziwił się Chruszczow.
— Przypłynąłem morzem.
— Aha, więc nie widziałeś się z naczelnikiem, z naczelnikową, z Nastazją Iwanowną... Wybierali się wszyscy na twoje spotkanie!
— Nie, nikogo nie widziałem!... Przyjechałem wprost!... Wiesz co, chodź do mnie: Jędrzej ugotuje nam herbaty i opowiesz mi, co się tu działo!
— Dobrze!... Chodźmy, ale właściwie nic tutaj godnego opowieści nie zaszło!
W drodze ostrożny Beniowski nie mówił wcale i dopiero oddaliwszy Jędrzeja podsunął gościowi filiżankę gorącej herbaty, sam wziął drugą i zaczął go szczegółowo wypytywać.
Chruszczow zdał sprawę dokładnie z wyja-