Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/106

Ta strona została skorygowana.
100

pel laurowych, i uśpiła niemal, szepcząc wyrazy nadziei i powtarzając obietnice obudzenia jej natychmiast, gdyby tego zaszła potrzeba.
Potem powróciła na swoje miejsce, przy łóżku chorego. Noc już zapadła; postawiono w rogu pokoju lampę z zieloną osłoną, która rzucała na przedmioty mdłe jakieś światło. Noc była cicha i spokojna. Księżyc w pełni wypłynął na niebo; przez drżące liście akacyj przedzierały się gdzieniegdzie srebrne białe promienie i padały na kształt płatów śniegu na kobierzec, lub drobne sprzęty rozłożone na biurku. Doktor, przyzwyczajony do podobnych czuwań, pił herbatę w jadalnym pokoju. Wacław zdrzemał się na szezlągu; tylko pani Julska, siedząc na fotelu, zwilżała niekiedy skronie chorego, śledząc w jego oczach iskry przytomności.
Głucha cisza panowała w pokoju; tylko słowiki w ogrodzie odzywały się