Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/108

Ta strona została skorygowana.
102

spotkał panią Julską, troskliwie nachyloną ku sobie.
Przez chwilę oczy jego zatrzymały się na niej. Widocznie budziły się z letargu władze pamięci, aż poznał ją wreszcie. Świadczył o tem wyraźniejszy błysk źrenicy i uśmiech, a raczej usiłowanie uśmiechu, które poruszyło zwiśniętą wargą.
Kobieta skorzystała z tej chwili. Schwyciła ten chwiejny przebłysk przytomności i próbowała dopomódz mu ruchem i dźwiękiem głosu.
Wzięła rękę chorego i wyrzekła:
— Przybiegłam na wieść o chorobie pana.
Pochylił głowę nabok, usiłując pochwycić wyrazy i ich znaczenia w ten sposób, jakby one dochodziły do niego z niezmiernego oddalenia. Zmysły jego były stępione, tak samo jak władze umysłowe.