Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/12

Ta strona została skorygowana.
6

wiosny. Zresztą rysy jej nie miały klasycznej regularności, były tylko wdzięczne w ten sposób, że wzrok zatrzymywał się na nich z przyjemnością. Życie nie wyszczerbiło ich jeszcze twardem dłutem, nie nadało im wyraźniejszéj charakterystyki, nie starło okrągłości zarysów, a nadewszystko nie położyło na nich sygmatu cierpienia.
Widocznie tak jak ojciec, tylko żywiej, swobodniej, namiętniej, uśmiechała się do świata, który odpowiadał jej uśmiechem wiosny, promieniami słońca, pogodą nieba, woinami kwiatów i całą harmonią natury. Widocznie młodość jej płynęła dotąd torem szczęścia, nie zaznała ani trudności, ani niepokojów, ani walk żadnych, a obowiązki jej i uczucia nie stanęły nigdy z sobą w sprzeczności.
To też wyraz jej czarnych oczu był niezmącony, świadczył o tej niczem niezachwianej wewnętrznej harmonii serca, które nie zaznało walki żadnej, które ko-