Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/123

Ta strona została skorygowana.
117

nej; teraz miał ochotę rzucić się jak dziecię w objęcia matki i zapłakać, zapłakać jak poeta nad znikomością życia. Zdawało mu się, że ona także musi szukać jego uścisku, że wobec okrutnej śmierci żyjący powinni połączyć się silniejszymi jeszcze węzłami, większą jeszcze miłością, bo czuł że ona jedna mogła być balsamem na nędze tej ziemi. I zbliżył się do niej z wezbranem sercem.
Pani Julska siedziała nieporuszona, z głową wspartą na dłoni. A gdy on, przypominając sobie lata dzieciństwa, usiadł przy jej nogach na niskim taburecie i chciał głowę zmęczoną oprzeć na jej kolanach, odezwała się niespodzianie głosem ostrym, suchym, w którym nie drgało żadne ze smutnych ani serdecznych uczuć, przepełniających pierś jego.
— Wacławie, czy wiesz jaki był powód choroby Jasiennickiego?