Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/129

Ta strona została skorygowana.
123

że dopóki żyję, niedostatek ani jemu, ani jej nie dokuczy.
Kobieta załamała ręce, a wargi jej poruszyły się jakiemś słowem, które nie sformułowało się dźwiękiem.
Ale Wacław nie zważał na to i mówił dalej:
— On nas nie słuchał i powtarzał nieustannie: „Ja was zgubiłem, ja was zgubiłem!“ A przecież przekładaliśmy mu oboje, że szczęście niezależne jest od pieniędzy, że byle mieć czyste sumienie, można nie lękać się ubóstwa i pracy. Mamo, nie wyobrazisz sobie, jaka w tej chwili była Regina. Zdaje mi się że kochałbym ją od tej chwili więcej jeszcze, niż dotąd gdyby to było możliwe. Oczy jej były jeszcze pełne łez nad smutkiem ojca, a usta uśmiechały się, żeby go uspokoić. Wyglądała jak spłakany promień słoneczny, jak kwiat nadziei, podnoszący główkę po burzy. Mówiła o przyszłości. Układała jak