Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/147

Ta strona została skorygowana.
141

Ale mowa jego nie budziła w niej dawnej otuchy. Pomiędzy nią a całym zewnętrznym światem rozpostarła się czarna zasłona smutku, rzucając kir swój na wszystko. Był to pierwszy owoc cierpienia.
Milczała ponuro, z szeroko otwartemi oczyma, z których nie zeszło jeszcze osłupienie boleści, oddając martwe ręce uściskom jego.
— Powiedz, że mi przebaczasz — prosił Wacław namiętnie — powiedz to jedno słowo?
— Przebaczyć? powtórzyła bezdźwięcznym głosem. — Cóż ja ci mogę przebaczyć?
— Jam cię nie powinien był odstąpić.
Wstrząsnęła głową z dziwnym spokojem.
— Jesteś dobry — szepnęła — ale cóż ty możesz przeciw nieszczęściu? Straciłam ojca, a zdawało mi się że i ciebie straciłam także.